Dzisiaj prawie cały dzień goniliśmy za Słońcem, od startu w Warszawie do lądowania w Bogocie przez cały czas było jasno jak w dzień, pomimo tego że lądowaliśmy około godziny 2-giej czasu polskiego. Nasze zegarki wskazują noc, nasze umysły są ciągle oświecone przedłużonym dniem a nasze ciała nie do końca mogą się zdecydować czy czas spać czy harcować, a na dodatek po 10 godzinach lotu boli kość ogonowa.
Bogota to tylko stacja przesiadkowa, za około 4 godziny wylatujemy do Quito.
Hubert