Koniec luksusu, opuśliśmy hotel w Quito i wybraliśmy się w trzy i pół godzinną wyprawę autobusem do Baños za jedyne 3,50 USD. Warto zaznaczyć że w Ekwadorze cena zwyczajnej benzyny wynosi ok 1,5 USD, takiej bardziej super fajnej ok 2 USD a oleju napędowego 1 USD. W zasadzie cena zbliżona do europejskiej, gdyby nie to że jest to cena za GALON (ok 4,5 l)! dlatego też godzina jazdy autobusem kosztuje jeden dolar.
Wybraliśmy się na wycieczkę do wodospadów. Pierwsze wrażenie było niezbyt dobre, zapakowano nas do ciężarówek w kolorach cyrkowych z przestrzenią osobową godną szczęśliwej kury. Gdy już usiedliśmy na swojej grzędzie z głośników rzuciła się na nasze uszy bezlitośnie muzyka we wspólnym dla wszystkich nacji na całym świecie i łatwo rozpoznawalnym stylu autobusowym ( kto jeździł autobusami wie o co chodzi). Po drodze przystanek gdzie za jedyna 1,5 USD można się przejechać gondolą śmierci napędzaną silnikiem diesla, oraz kolejny przystanek z możliwością przelecenia w pozycji Supermana nad kanionem, za dodatkową opłatą oczywiście. Na szczęście na koniec wyprawy mieliśmy okazję wejść do prawdziwego lasu ( za dodatkową opłatą oczywiście) gdzie zieleń jest soczysta, strumyk szemrze bez dodatkowej opłaty a zapach jest leśny a nie obleśny. Krótki spacer przez las, wiszące mosty i dotarliśmy do wodospadu Pailón del Diablo, warto było!
W drodze powrotnej do muzyki w cyrkowozie dołączyły kolorowe migające światełka.
Hubert