Wybierając się w podróż opuszczamy otoczenie które rozumiemy i sami kształtujemy, od tej pory jesteśmy skazani, przynajmniej częściowo, na to co nas spotka, a nie wszystko nadaje się na pocztówkę z podróży.
Tutejsze garkuchnie, w których regularnie jadamy, nie spełniłyby najbardziej liberalnych norm sanitarno-epidemiologicznych, pomimo wysiłków kucharek aby były one utrzymane w czystości to wyglądają okropnie. Jedzenie podawane jest często w plastikowych miskach, sztućce są wykonane z czegoś co było kiedyś prawdopodobnie zużytą szyną kolejową przekutą przez miejscowego kowala na łyżkę, nóż lub widelec w zależności co akurat wyszło. Mimo to posiłki są smaczne, niedrogie i nieszkodliwe.
Tani hostel w Riobamba zaoferował nam oprócz noclegu dodatkowo wystawę grzybów ściennych, starożytnych zasłonek i prekolumbijskiej instalacji elektrycznej oraz swoistą aromatoterapię.
Przy lagunie Quilotoa są oczywiście toalety ale tylko dla odważnych. Model turecki: domek a w domku drewniana podłoga a w podłodze dziura kwadratowa. Aby bezstresowo skorzystać z tego przybytku należy posiadać szereg umiejętności: utrzymać pozycję narciarską (nie dają nart ani kijków) jednocześnie wstrzymać oddech tak długo jak to jest potrzebne trzymając w jednym ręku latarkę a w drugim gazetę. Jeżeli ktoś może zrezygnować z przeglądania gazety to ma dużo łatwiej.
Pogoda jest typowa dla gór wysokich, czyli każda jaką sobie można wymyślić. Jest albo gorąco i słońce pali, albo zimno i słońce pali albo pada i nie ma słońca, albo wieje i sypie piachem w oczy.
Autobusy i ciężarówki są napędzane chyba najgorszym olejem napędowym na świecie, wyrzucają z siebie ciemne chmury spalin, zwłaszcza przy ruszaniu, powodując lokalne pięciosekundowe zaćmienia słońca. Generalnie miasta są zasmrodzone spalinami.
Te wszystkie niedogodności są nieodłączną częścią podróżowania, natomiast tylko od nas zależy czy uczynią naszą podróż ciekawszą i bardziej kolorową, czy okropną i nieznośną.
Hubert