Postanowiliśmy pożegnać Riobambę. Właściwie poza malowniczymi okolicami samo miasto nie oferuje nic ciekawego. Raczej dużo hałasu, spalin i kiepskie hostele. Jedynym miłym momentem w samym mieście był wieczór z muzyką i tańcami andyjskimi na stacji kolejowej. Na rozgrzewkę dostaliśmy "Hierba Luisa" - podobno jest dużo lokalnych odmian roślin, które tu się parzy jak herbatę. Dziś na przykład znaleźliśmy w hostelowym salonie anyżek w torebkach. To trochę za dużo dla naszych kubków smakowych więc skończyło się na najzwyklejszej herbacie. Ostatnie dwie torebki, czas na zakupy.
Przyjechaliśmy do miejscowości Zumbahua, kolejny raz okazało się, że komunikacja publiczna działa bez zarzutu, przynajmniej na pewnych trasach. Nie sprawdzając rozkładów docieramy na dworzec i właściwie zawsze znajdujemy autobus, który odjeżdża za 5 minut we właściwym kierunku. Nie ma w tym nic szczególnego, gdyż na niektórych trasach autobusy odjeżdżają co 10, 15 minnut. W związku z tym przemieszczanie się nawet z przesiadkami jest banalnie łatwe i dość szybkie jak na andyjskie drogi. Trzeba jednak pamiętać, że odległości są znaczące między niektórymi miejscami, np.: z Banos do Riobamba 2 godz., z Riobamba do Latacunga 2.30godz., z Latacunga do Zumbahua 1.5 godz. Z drugiej strony częstotliwość autobusów i fakt, że wciąż bez problemów wstajemy wcześnie i wyruszamy raczej rano sprawia, że przejazdy nie są uciążliwe.
Co jest atrakcją w Zumbahua? Dziś jest impreza na placu, tańce i leje się piwo. Miejscowi (Quechua) mają raczej słabe głowy, Hubert twierdzi, że wygląda to jak końcówka polskiego wesela. Tyle, że tutaj tak się bawią od początku, wszyscy zalani. Mają dwa zespoły, żeby nie było przerw w muzyce i tańcach. Ciekawe, do której będą grać. Nasz hostel też jest na placu.
Główną atrakcją okolicy jest Quilotoa, laguna w kraterze wulkanu. Pojechaliśmy tam dziś i było niesamowicie. To warto zobaczyć. Można łatwo się dostać z Latacungi lub Zumbahu'y. Było nawet trochę turystów, ale głównie tutejszych. Zejście do krateru trwa około pół godziny, a powrót na górę pieszo ok godziny z wydmuchanymi płucami i mocnym postanowieniem "nigdy więcej", konno jedyne 10 USD. Lagunę widać na zdjęciach. Jutro jeszcze się trochę pokręcimy po okolicy i wracamy do Quito, a potem na wyspy Galapagos.