Przy śniadaniu usłyszeliśmy dziś kilka szczegółów dotyczących historii zaludnienia wyspy. Nasz gospodarz, Don Manuel należał do grupy rodzin, które próbowały się tu osiedlić. Pomysłodawcą był jego brat, który w 1941 pracował w wojskowej stacji amerykańskiej na wyspie Baltra. Zakochał się w wyspach, wydawały mu się krainą obfitości, wszędzie pełno owoców, ziemia żyzna, dawała plony przez cały rok. Spędził tam 6 miesięcy po czym wrócił i zaczął namawiać rodzinę do osiedlenia się na wyspach. Udało mu się zarazić entuzjazmem nie tylko najbliższą rodzinę, ale również wiele innych osób. Utworzyli stowarzyszenie imienia ówczesnego prezydenta, postarali się o pomoc ze strony państwa i tak na wyspie Santa Cruz pojawiła się grupa osadników.
Z pierwszych 26 rodzin zostały 3. Był rok 1959, warunki bardzo trudne. Brak prądu, słodkiej wody oraz dobrych dróg utrudniał funkcjonowanie. Statek z zaopatrzeniem przypływał raz w miesiącu. Przyjechali tu w porze deszczowej, w drodze do pól uprawnych grzęźli po kolana w błocie. Najwytrwalsi zostali i zaczęli się powoli organizować. Większość żywności wytwarzali sami, mięso zdobywali polując, łowili ryby. Od 1960 roku zaczęli zjawiać się turyści, co dało możliwości zarabiania na turystyce, wyrabiania i sprzedaży pamiątek. Don Manuel po kilku latach wyjechał do Francji, gdzie założył rodzinę, po 20 latach wrócił, jak mówi, nie było dnia, żeby myślami nie wracał na wyspy. Kiedy zobaczył zmiany w Puerto Ayora nie mógł uwierzyć własnym oczom. Miejscowość rozrosła się do 12 tys. mieszkańców. Wybudowano drogi, szkoły, hotele, restauracje, sklepy, szpital. Zwielokrotniła się liczba turystów. Pojawili się obcokrajowcy zawierający nierzadko papierowe małżeństwa z miejscowymi kobietami, żeby kupić kawałek ziemi i otworzyć biznes. A biznes się kręci przez cały rok. Widać to choćby po liczbie wielkich statków pasażerskich, luksusowych hotelach no i codziennie przylatują nowi turyści. Nie ma już potrzeby produkowania żywności, wszystko można znaleźć w minimarketach. Woda jest odsalana i oczyszczana przemysłowo. Niestety zdarzają się przerwy w jej dostawach. Pitną kupuje się w wielkich butlach (5 galonów). Ceny znacząco poszły w górę, ale i tak wydaje się, że sytuacja materialna przeciętnego mieszkańca jest lepsza niż na kontynencie. Nie muszą martwić się o pracę. Turystyka zapewnia wszystkim zajęcie, a dodatkowo nawet obywatele Ekwadoru muszą mieć tu pozwolenie na pracę, co podobno jest trudne do załatwienia. Państwo stara się ograniczyć napływ nowych mieszkańców i w ten sposób chronić wrażliwy ekosystem wysp. Jednak liczba turystów stale rośnie i niektórych zmian chyba nie da się już zatrzymać.
A.