Ingapirca to największe i najbardziej znane w Ekwadorze ruiny budowli inkaskich. Niestety zachowała się tylko niewielka część, w latach 60 i 70 miejscowa ludność używała kamieni do budowy domów, ozdabiania kościołów, budowania ogrodzeń.
Inkowie przybyli tu z Peru w XVI w, podbili miejscową ludność (Canari) i na miejscu istniejącej już świątyni boga Księżyca wybudowali własną poświęconą bogowi Słońcu. W obrębie ruin znajdują się ślady obydwu kultur.
Inkowie czcząc Słońce dzielili rok na 12 miesięcy, Słońce wyznaczało cykle siewów i zbiorów. Świątynia była skonstruowana tak, by można było śledzić pozycje promieni słonecznych na jej wewnętrznych ścianach. Kapłan je obserwował i to on w momencie kiedy następowało przesilenie 21.06 ogłaszał największe święto w roku - Inti Raymi czyli święto słońca, ogłaszał również początek czasu siewów i zbiorów zgodnie z kalendarzem słonecznym.
Z kolei głónym bogiem ludu Canari był Księżyc. Dlatego ich rok składał się z 13 miesięcy i jednego dnia świątecznego - odpowiadał 13 cyklom księżyca. Podobno de tej pory żyją ludzie, którzy posługują się tym kalendarzem, zwłaszcza jeśli chodzi o uprawę ziemi. W pierwszej chwili zaskakuje informacja o takim podziale roku, ale przecież w Polsce też funkcjonuje kalendarz księżycowy, który wskazuje dni właściwe do siania i sadzenia roślin, a być może ma jeszcze inne zastosowania.
Ruiny same w sobie nie zachwycają. Może dlatego, że nie jestem fanką ruin i nie potrafię wyobrazić sobie jak wyglądały w XVI w. Położone są malowniczo, otoczone górami, można powłóczyć się po okolicy. Zdecydowanie najciekawsze były wyjaśnienia przewodnika, krótka historia miejsca i kultur z nim związanych.
Agnieszka