Wracamy !
Po prawie pół roku w podróży, rachunek zysków i strat jest w przybliżeniu następujący.
Straty:
Dwie czapki, jedna nadal dryfuje gdzieś wśród wysp Galapagos, druga została w taksówce.
Jeden Buff ( takie coś na głowę) postanowił zostać na karaibskiej plaży.
Multitool, był uszkodzony i nie nadawał się do obrania ogórka lecz ochrona lotniska dopatrzyła się w nim narzędzia zdolnego do samodzielnego porwania samolotu, musiał więc zostać.
Prawie 10 kg tłuszczyku pieczołowicie gromadzonego przez ostatnie lata, chociaż w tym przypadku to jest raczej zysk niż strata.
Buty, trampki, koszulki nie wszystkie przetrwały trudy podróży.
Zyski: Czas tylko dla siebie, niesamowite miejsca, mnóstwo zdjęć, nowe plany.... w tej chwili nie da się policzyć.
Pozytywne zaskoczenie: Po Ameryce Południowej podróżuje się zaskakująco łatwo, przy komunikatywnej znajomości hiszpańskiego i tolerancji na trochę niższe standardy higieniczne.
Negatywne zaskoczenie: Argentyna. Koszty transportu nie dają szansy na swobodne powłóczenie się po kraju, trzeba dokładnie wiedzieć dokąd chce się pojechać i minimalizować przemieszczanie się, co przy tak ogromnym kraju jest trudne.
Zdrowie: Poza kilkoma niezbyt uciążliwymi incydentami gastrycznymi, bezproblemowo. Polecam XIFAXAN, pomaga szybko i skutecznie.
O czym pamiętać wybierając się do Ameryki Południowej:
Hiszpański, komunikatywna znajomość języka ułatwia wszystko.
Co najmniej 2 karty bankomatowe z różnych systemów i różnych banków : Meastro, Mastercard lub Visa, American Express jest praktycznie nieprzydatny.
Adaptery do gniazdek: na północy obowiązuje standard amerykański , bardziej na południe spotkamy wtyczki europejskie i australijskie.
Pieniądze. Są miejsca gdzie można bardzo oszczędzać, lecz na przykład na Wyspach Galapagos jak nie zapłacisz za prom 60 USD to prawie nic ciekawego nie zobaczysz.
Na pustynię i Salar de Yyuni konieczne są okulary przeciwsłoneczne, czapka, krem z filtrem co najmniej 30.
Soroche, czyli choroba wysokościowa to nic wielkiego, trochę zadyszki i mniejszy apetyt. Nie można jednak jej ignorować, przy nagłej zmianie wysokości warto dać sobie trochę czasu na adaptację.
Do dżungli koniecznie repelent z dużą zawartością DEET, nie ma tu miejsca na ekologiczno-alergologiczne dyskusje nad szkodliwością tego środka, ma być skuteczny. Standardowym obuwiem przyjezdnego turysty w dżungli są współdzielone kalosze. Jeżeli ktoś z wiadomych względów nie toleruje noszonego obuwia niech zaopatrzy się w nowe przed wycieczką.
Zasady bezpieczeństwa obowiązują te same co wszędzie: nie łazić po nocy ze złotym zegarkiem i smartfonem, unikać ciemnych uliczek, unikać ludzi którzy nam się podejrzanie przyglądają, nie kupować narkotyków. Jeżeli szukamy pomocy lub wskazówki przyjmijmy zasadę że to my wybieramy osobę którą poprosimy o pomoc.
Ryzyko skimmingu (kopiowanie kart kredytowych ) jest bardzo realne, sami padliśmy jego ofiarą.
Lekarstwa: na problemy gastryczne polecam XIFAXAN, na malarię proponuję konsultację z lekarzem. W Iquitos mówią że malaria jest w dżungli, w dżungli mówią że malaria jest w mieście, w tej sytuacji sami musicie decydować.
No i najważniejsze, nie mam wątpliwości że naprawdę warto !
H.