W Bogocie spędziliśmy ostatnie dni naszego pobytu w Ameryce Południowej. Mieszkaliśmy w dzielnicy Candelaria u stóp wzgórza Montserrat. Odwiedzaliśmy miejscowe muzea, m.in widzieliśmy kolekcję obrazów Fernanda Botero, który jest tu bardzo popularny, wręcz uwielbiany. W każdym sklepie z pamiątkami można znaleźć figurki i wizerunki grubych ludzi, zwierząt i przedmiotów charakterystycznych dla jego twórczości.
Życie toczy się tu w znacznej części na ulicy, sztuka więc również powstaje w przestrzeni miejskiej. Street Art jest wszędzie i w najróżniejszych odmianach. Nie trzeba przemierzać odległych zakątków miasta. Na niewielkiej przestrzeni gromadzą się przeróżne murale w bardzo różnych stylistykach i nadają miastu jego specyficzny charakter.
A w weekend nie można nie zrobić sobie spaceru ulicą nr 7, biegnącą od placu Boliwara w kierunku północnym. Odbywa się tam kiermasz rozmaitości. Żeby zarobić trochę pieniędzy, ludzie uruchamiają wyobraźnię i robią wszystko, żeby przykuć uwagę przechodniów. Jest lewitujący człowiek, dorosły niemowlak, są gry hazardowe z udziałem świnek morskich, uliczni muzykanci, teatr marionetek i wiele innych przejawów kreatywności.
Bogotę na pewno warto odwiedzić, muszę jednak przyznać, że w tym momencie dla nas jest to po prostu kolejne miasto jakich widzieliśmy wiele.
A.