Ścieżka na Tortuga Bay prowadzi przez las pełen kaktusów kandelabrowych oraz endemicznego gatunku opuncji która wykształciła pień podobny do drzewa o gładkiej delikatnej korze, jednakże jej wnętrze nie przypomina znanego nam drewna, raczej filtr powietrza stosowany w samochodach. Maszerujac krętą kamienną ścieżką w towarzystwie przebiegających jaszczurek i ptaków można się poczuć niczym Dorotka wędrująca w poszukiwaniu Czarodzieja z Krainy Oz. Po drodze nie spotkaliśmy tchórzliwego lwa, niemądrego stracha na wróble ani drwala bez serca ( może pojechali na Gubałówkę robić sobie zdjęcia z turystami) ani też czarodzieja, natomiast bryzą, wiatrem i szumem przywitał nas ocean. Piasek tutaj jest jasny,bardzo drobny i pełen życia. Na granicy wody drepczą ptaki szukające drobnych skorupiaków w mokrym piasku, przez plażę przebiegają bokiem małe płochliwe kraby chowając się sprawnie w małych norkach wydrążonych w piasku no i oczywiście w cieniu namorzynów wylegują się Iguany. Najwyraźniej są przyzwyczajone do natrętów, chętnie pozują do zdjęć i dają się blisko podejść. Turyści zachowują się bardzo dobrze, poruszają się tylko po dozwolonych szlakach, nie dotykają i nie płoszą wygrzewających się jaszczurów, nie hałasują, nie śmiecą, pływają w bezpiecznej zatoczce osłoniętej od fal. Nasze leniwe wylegiwanie się na słońcu przerywa jakieś poruszenie, okazuje że iguana, ignorując ludzi, przemierzyła kąpielisko w poprzek i zniknęła w zaroślach.
Co tam pływanie z rekinami, my pływaliśmy z iguanami !
Hubert